serocki_01_slider

Dycha dyszce nie równa, czyli jak biega się w Serocku

Bieg Niepodległości w Serocku na dystansie 10 km, to idealna impreza dla osób które lubią biegać w okolicach Warszawy, bez potrzeby podróżowania przez pół Polski. To impreza, która (ku naszemu zaskoczeniu) zaskarbiła sobie zaufanie wielu biegaczy na stałe. Mimo wyczerpania pakietów na kilka dni przed wydarzeniem, zainteresowanie biegiem było na tyle duże, że biegacze jeszcze w dniu zawodów mieli nadzieję na to, że jednak będą mogli wziąć udział w biegu. Wiele osób chętnie wraca tu co roku. My w Serocku zaliczyliśmy nasz debiut.

serocki_02

Start biegu głównego zaplanowany był na godzinę 14, razem z biegiem towarzyszącym na 5 km. Szczerze mówiąc chyba do końca nie mieliśmy świadomości, że Serock jest aż tak blisko! Na miejsce dotarliśmy z dużym zapasem czasu, myślę nawet że zbyt dużym. Mimo tego, na samym rynku, czyli w miejscu gdzie usytuowany był start, biuro zawodów, oraz przewidziany posiłek regeneracyjny było już dość tłumnie. Dzieci, rodzice i osoby towarzyszące z niecierpliwością czekały na swój start.

Po odebraniu pakietu, mieliśmy grubo ponad godzinę do naszego biegu. Z racji dość chłodnej aury, nie pozostało nam nic innego jak koczowanie w samochodzie. Trochę szkoda, że dopiero po biegu zorientowałam się, że ten czas mogliśmy spokojnie spędzić w ratuszu. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mieliśmy idealny punkt obserwacyjny na to co dzieje się dookoła. Spotkaliśmy wielu znajomych, z którymi mogliśmy zamienić kilka słów.

serocki_03

Tak naprawdę do końca nie mogliśmy zdecydować się w czym pobiec. Było dość chłodno, dlatego jeszcze przed rozgrzewką, opcja biegania „na krótko” nie wchodziła w rachubę. Z minuty na minutę, robiło się jednak coraz przyjemniej. Z doświadczenia wiedzieliśmy, że szybkie tempo biegu i towarzyszące emocje z pewnością nie pozwolą nam zmarznąć. Ostatecznie nasz dylemat rozwiązały rękawki i opaski kompresyjne na nogi.

Trzeba przyznać, że Serocka dyszka jest dość specyficzna, a ukształtowanie trasy bardzo wymagające. Ten start miał być przede wszystkim przetarciem, przed dychą zaplanowaną na 11-tego listopada w Warszawie. Uzyskany wynik miał zweryfikować na ile jesteśmy silni. Co istotne podczas tego biegu liczyła się nie tylko szybkość ale również siła biegowa, którą wypracowaliśmy jeszcze przed maratonem.

Rzeczą oczywistą było, że każde z Nas miało biec w swoim tempie, na miarę swoich możliwości. No prawie, bo ja pierwsze 3 km pilnowałam się kurczowo naszego trenera, potem odrobinę przyśpieszyłam, ale tak naprawdę cały czas czułam jego oddech na plecach. Wiedziałam, że jest w pobliżu i to napędzało mnie do przodu. Adi początkowo był w zasięgu naszego wzroku, a po nawrotce mogliśmy nawet przybić sobie piątkę! A no właśnie mogliśmy…, ale ja gapa nie trafiłam w jego dłoń.

serocki_04

Na starcie ustawiliśmy się w pierwszej linii. Na początku zapowiadało się bardzo przyjemnie, śmiało mogliśmy rozpędzić się biegnąc z górki. Trzeba było jednak podejść do tej prędkości bardzo rozważnie, tak aby odpowiednio rozłożyć siły na całym dystansie.Bez względu na łatwość biegu, nie mogliśmy dopuścić do zakwaszenia mięśni już na tym etapie. Po tym odcinku rozpoczął się bieg po płaskim chodniku wzdłuż rzeki Narew, gdzie wyjątkowo odczuwalny był wiatr. Kolejnym etapem był wbieg po schodkach. Mimo zaledwie kilkunastu stopni do pokonania, rytm biegu został nieco zaburzony. Przy nawrotce w okolicach 2700 metra spokojnie można było podejrzeć kto biegnie jeszcze za nami. Jednak zachwyt pozostałymi biegaczami nie trwał zbyt długo, bo wszyscy kolejno stawali w obliczu prawdziwego wyzwania, jakim był wymagający, dość stromy, 600 metrowy podbieg. Tu wielu biegaczy przechodziło do marszu, szczególnie przy drugiej pętelce. Dobiegając do głównej ulicy znów zrobiło się w miarę przyjemnie, trzeba było jednak na nowo złapać odpowiedni rytm biegu i uspokoić oddech.

Od wspomnianego podbiegu, w zasięgu mojego wzroku pojawiła się znajoma mi Weronika – wiedziałam, że biegnie na dystansie 5 km. Pomyślałam sobie nawet, że niezła z niej szczęściara bo mnie lada chwila czeka powtórka z rozrywki i kolejny raz będę musiała zmierzyć się z tą trasą. Dystans między nami trochę się zmniejszał, ale bałam się przyśpieszyć wiedząc, że czeka mnie jeszcze kolejne 5km… Przebiegając przez matę okazało się, że z pewnością mogłam być drugą kobietą na dystansie 5 km, a jednocześnie już wtedy byłam pierwsza na dystansie 10km.

serocki_05

Byłam mega szczęściarą, bo na całej trasie mogłam liczyć na wsparcie nie tylko znajomych, ale również doping innych biegaczy, których mijałam. Kiedy pojawiłam się w okolicy mety, uśmiechnęłam się sama do siebie na widok Adriana, który w pośpiechu szamotał się przy samochodzie aparatem. Domyśliłam się, że zależało mu na uwiecznieniu mojego finiszu, niestety nie udało się – byłam zbyt szybka.

Dobrze, że jeszcze przed całym wydarzeniem nie analizowaliśmy zbytnio trasy, bo inaczej moglibyśmy niepotrzebnie się stresować. Adi wyrównał swój rekord życiowy z płaskiej trasy – 38:29, co daje ogromną szansę na dobry wynik w nieco lepszych warunkach, a ja nabiegałam przyzwoity wynik – 40:23 z czego jestem bardzo zadowolona!

serocki_06