aga_01_slider

Czy ja jeszcze potrafię szybko biegać?

Często zadaje sobie to pytanie i szczerze mówiąc zawsze dochodzę do jednego wniosku. Jestem raczej typem długodystansowca.

Im dłuższy dystans tym lepsze wyniki. Startując w półmaratonie czy maratonie, zazwyczaj dopiero po 10. kilometrze nabieram wiatru w żagle, a nogi zaczynają się swobodnie kręcić. Oczywiście tylko wtedy, kiedy jestem w formie.

Co do krótszych dystansów, to np. takich pięciu kilometrów nie rozumiem w ogóle! Niby krótko, a można się nieźle zajechać. Na tym dystansie nie potrafię zaryzykować. Od początku waham się co do tempa i nie potrafię docisnąć widząc na horyzoncie zbliżającą się metę. Już pomijam fakt, że nawet nie wiem od którego metra miałabym włączyć turbodoładowanie. Z drugiej strony zbyt szybki początek zaliczyłam w mojej bujnej karierze biegacza amatora nie jeden raz, a potem ledwo doczłapałam się do mety. Pierwsze kilometry niemal zawsze biegnę na świeżości i adrenalinie, potem przychodzi szara rzeczywistość 😀 Czasami wydaje mi się, że mam założony na nogi tempomat w okolicach 4:00/km i wszystko poniżej, to już walka z wiatrakami. Jakieś 2 no może 3 km pociągnę tzw. „longiem”, ale potem zaczyna się panika! Trochę inaczej wygląda to na treningach, bo w szczytowej formie dawałam spokojnie radę zrobić 8x1km z czego każdy z odcinków był grubo poniżej wspomnianych 4 minut. W utrzymaniu tempa na dystansie dłuższym niż 5km, bez żadnej przerwy, zaczynają się przysłowiowe schodki.

aga_03

O ile piątka jeszcze aż tak bardzo mnie nie boli, bo nie potrafię jej biegać i nie do końca mnie ten dystans kręci, to dystans 10 km jest dla mnie największym wyzwaniem. I to nad nim chcę popracować jeszcze w tym roku. Co z tego przyjdzie, zobaczymy. Wiem, że warto spróbować, wierzę że jestem w stanie urwać kilka sekund i być może uda się nawet złamać barierę 39 minut. Dla mnie plan jest bardzo ambitny, tak samo ambitny jak walka o złamanie 40 minut w 2015 roku (do poczytania TU). Także, jestem kolejnym przykładem na to, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Lubię stawiać sobie kolejne wyzwania, ale dzięki temu sport uczy mnie pokory i konsekwencji w działaniu.

Jest i druga strona medalu, bo determinacja to jedno, a  wyniki to drugie. Już nawet nie chce mi się zastanawiać, dlaczego bieganie pod dychę przychodzi mi z taką trudnością. Zamierzam jednak robić swoje i sumiennie biegać najlepiej jak potrafię. Jeśli się uda, to udowodnię przede wszystkim sobie, że warto uwierzyć w siebie. Jeśli nie, to będę z siebie dumna, że spróbowałam!

Do złamania 39 minut na dystansie 10km potrzebuje rozwinąć skrzydła i biec w średnim tempie 3:53/km. Co oznacza, że chyba będę musiała biec z górki, albo co najmniej z wiatrem w plecy!  A może będzie tak jak ze zgubionymi kluczykami w lesie i pomoże mi jakaś nieziemska siła?! Kto wie!

aga_02

Determinacji mi nie brakuje, za to różnie bywało u mnie ze zdrowiem, dlatego tylko o zdrowie będę się martwić. Reszta jest już w moich rękach, trzeba po prostu zawinąć rękawy i wziąć się do roboty. Mam nadzieję, że zdążę zrealizować mój cel za nim spadnie pierwszy śnieg 😛 No chyba, ze tegoroczna zima będzie bardzo marna to będę miała fory 😛

Plan treningowy już jest, a właściwie ciągle się tworzy. Nie zamierzam zdradzać wszystkiego, ale też nie będę trenować pod osłoną nocy 😛 Przyznam się tylko do jednego! Trochę mi się poszczęściło, bo trafiłam na najbliższe cztery miesiące pod opiekę trenerską. Czasami życie pisze różne scenariusze, bo wcale nie planowałam takiego obrotu sprawy. Ale skoro nadarzyła się okazja, to czemu by nie spróbować? Niebawem podzielę się z Wami szczegółami tego projektu :)

Jedno jest pewne, sporo się zmieniło.