monday_01_slider1

Zacznę od Poniedziałku!

Poniedziałek, niby dzień jak co dzień, a jednak zwiastuje nowe wyzwania. Dla niektórych poniedziałek to początek czegoś nowego, dla innych brutalny powrót do codziennych obowiązków.

Trochę przewrotnie, to właśnie tego dnia mam wolne od biegania. Nie zaczynam z przytupem, chociaż to właśnie tego dnia głowa jest pełna pomysłów. To dla mnie dzień regeneracji, jogi i wyciszenia. Czasami pójdę popływać, ale nie traktuje mojego chlapania w basenie jako wymagającego treningu. Jeszcze nie. Za często robię sobie przerwy, a przez moją niekonsekwencję, ciągle tracę to co udało mi się wypracować. W tym dniu zbieram siły i z niecierpliwością czekam na nowy plan treningowy. Od rana odświeżam pocztę i umieram z ciekawości co będę robiła w danym tygodniu. Aktualnie za mój plan treningowy odpowiedzialny jest Mateusz Jasiński – na pewno bardzo dobrze go znacie.

monday_06

Gotowy plan treningowy, który dostaję na początku tygodnia bardzo ułatwia mi moją organizację czasu. Wiem, które jednostki mogę bez problemu zrealizować jeszcze przed pracą, chociaż potem i tak biegnę z wywalonym jęzorem, żeby się nie spóźnić. A to kawę za długo piłam, albo nadzwyczajnie w świecie nie mam w co się ubrać i na szybko trzeba coś uprasować. Wszystko jednak można jakoś poukładać, na tyle rozsądnie, że jeszcze nie wyrzucili mnie z roboty, a i na piwo wieczorem jest czas :)

Jak na razie nie mieści mi się w głowie pobudka przed godziną 6:00, dlatego niektóre jednostki przerzucam na po południe. Poza tym dwa razy w tygodniu (w tym raz w weekend) korzystam z bieżni, a tej nie mam na tyle blisko, żebym spokojnie mogła wykonać trening. Nie lubię pośpiechu, nie chcę robić czegoś po łebkach. Potrzebuję czasu na rozgrzewkę, schłodzenie po i gimnastykę. Rozkoszuję się tą przestrzenią, w której jestem tylko ja i moje kochane bieganie.

monday_05

Nie wiem jak to jest u Was, ale mnie do działania najlepiej motywuje dalekobieżny cel i konkretny plan. Lubię same przygotowania, mój wkład pracy i nawet narastające zmęczenie.

Przygotowania do dychy i samo bieganie w okresie letnim nie należą do łatwych. Objętościowo biegam znacznie mniej, początkowo obawiałam się, że nawet zbyt mało. „Pamiętaj, że przygotowujesz się do dychy, a nie do maratonu” powiedział Mateusz. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tempa 6:00/km, gdzie podobno mam odpoczywać. Do tego czuję się nieswojo, kiedy mam aż dwa dni wolne od biegania. Zmiana jest ogromna, sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Patrząc jednak w tył, robota pod maraton była wyczerpująca. Dochodziły do mnie różne opinie, nawet takie, że biegam zdecydowanie za dużo. Niepodważalne jest jednak to, że wtedy osiągnęłam mój cel, przy współpracy z trenerem! Co jeśli mój organizm potrzebuje batów?! Lubiłam tamte przygotowania i jestem niezmiennie wdzięczna za tamtą współpracę.

monday_03

Cenię sobie wkład drugiej osoby w moje treningi, rola trenera jest bardzo odpowiedzialna. Dlatego szanuję pracę Mateusza, mimo tego, że finansowo nic mnie to nie kosztuje. Wystarczy mi świadomość, że ktoś poświęca swój cenny czas, analizuje moje treningi i zawsze odpowiada na moje pytania. Zaczęliśmy dość spokojnie, ale widzę że z tygodnia na tydzień będzie trzeba podkręcić śrubę! Dopiero się poznajemy, dlatego nie byłam wrzucona już na starcie do głębokiej wody. Dzięki tej współpracy wprowadziłam do swojego biegowego świata trochę świeżości i jestem dodatkowo zmotywowana.

Staram się łapać dystans, zaufać i robić swoje.

Zabawa trwa dalej, gonimy króliczka :) Cel – złamanie 39 min. na dystansie 10 kilometrów! Oby przed pierwszym śniegiem! :)

Jeszcze tego nie czuję, ale uzbrajam się w cierpliwość.