edi_01_slider

Kobieta na szosie!

Oficjalnie otwiera się przede mną nowy rozdział! Rozdział, w którym zasadniczą rolę odegrają dwa kółka. Przyznaję, że od dawna marzyłam o rowerze szosowym, ale zawsze jakoś tak nie śmiało podchodziłam do tego tematu. Po pierwsze to nie jest tania inwestycja, po drugie ciągle miałam wątpliwości czy faktycznie taki rower jest dla mnie. Do samego momentu zakupu, miałam wątpliwości czy to właściwy wybór, ostatecznie marzenia wzięły górę. Triatlon sam się nie zrobi, a to niewątpliwie będzie kolejna cegiełka do realizacji prawdziwego wyzwania. To będzie też motywacja do dalszej pracy, ciężkiej pracy na basenie – bo bez tego będę mogła wystartować co najwyżej w duathlonie.

No i tak stałam się właścicielką mojego własnego, drugiego w życiu roweru, zaraz po tym z pierwszej komunii!Chyba mi się należy! :)

edi_03

W poszukiwaniu mojej szosy towarzyszył mi oczywiście Adi, ja w kwestii doboru sprzętu jestem zupełnie zielona i tak naprawdę nie wiedziałabym na co zwrócić uwagę. Jak się okazało wybór nie był wcale taki łatwy. Wydawało nam się, że koniec sezonu to lawina wyprzedaży i okazja do zakupów w promocyjnych cenach. Nic bardziej mylnego, wrzesień to czas kiedy wszystkie sklepy mają niemal pustki w swoich magazynach i czekają już na nowe modele, te na 2017 rok. W pierwszej kolejności trafiliśmy do sklepu Kolarski.eu i właśnie tu ostatecznie wróciliśmy. Okazało się, że to co rzuci się w oko w pierwszej kolejności, jest najlepszą opcją. Pozostałe sklepy, które odwiedziliśmy w Warszawie albo nie miały damskich modeli (a jednak mimo wszystko w pierwszej kolejności taki właśnie brałam pod uwagę), albo rower można było obejrzeć jedynie w katalogu i zamówić do danego punktu w celu przymiarki / obejrzenia, ale taka decyzja była jednocześnie deklaracją zakupu.

To co trzeba było na pewno dopasować na tip-top to rozmiar ramy do wzrostu. Z reszty rozmowy pomiędzy Adim, a PROFESJONALNĄ obsługą Kolarski.eu, nie wiele zrozumiałam. Padały takie określenia, o których nigdy nie słyszałam :) Teraz przynajmniej wiem, co kryje się pod słowem: osprzęt, klamkomanetki, tiagra, korba, sztyca, widelec, kaseta…

Jak widać na załączonych obrazkach padło na szosę marki Eddy Merckx Cycles, dla mnie bomba! Sama firma wiąże się z niebywałą historią legendy belgijskiego kolarza Eddiego Merckx’a. Merckx był wszechstronnym sportowcem, łącznie odniósł aż 525 zwycięstw! Stąd też jego pseudonim Cannibal, na tego faceta nie było mocnych. Może i ja dzięki temu będę namaszczona taką walecznością?! :)

edi_04

Jazda testowa na szosie

Wstępną przymiarkę zrobiłam jeszcze w sklepie, na trenażerze. Nasz nowy „brodaty przyjaciel” z Kolarski.eu poustawiał wszystko tak, żeby na starcie nie nabawić się kontuzji. Na szczegółowy bikefitting przyjdzie czas już niebawem.

Zaliczyłam krótką jazdę testową tuż przed zapakowaniem roweru do samochodu, dosłownie kilkaset metrów. Rower okazał się bardzo lekki, bardzo wrażliwy na każdy ruch mojego ciała. Bałam się rozpędzić, bałam się zahamować, zmieniać przerzutki, przerażała mnie wizja upadku. Dla mnie wszystko było nowe. Zastanawiałam się jak można utrzymać równowagę na takich cieniutkich oponach z pochyloną pozycja do przodu?! Przyznam jedno, wcale nie było tak strasznie.

Rower powędrował ze mną do domu ze zwykłymi pedałami, jeszcze wtedy nie miałam butów szosowych i stwierdziłam, że to będzie dobry początek na oswojenie się ze sprzętem. Na szczęście pogoda we wrześniu dopisała i wybraliśmy się wspólnie z Adim na przejażdżkę testową. W sumie wyszło aż 80km, co według mnie jest całkiem sporo jak na pierwszy raz. Byłam z siebie dumna bo mimo tego, że to tylko Adi miał wpinane buty, to ja dzielnie dotrzymywałam mu tempa. Byłam na tyle mile zaskoczona i zafascynowana szybką jazdą, że postawiłam wszystko na jedna kartę! Nagle buty okazały się konieczne – po prostu niezbędne. Nie wytrzymałabym gdybym nie sprawdziła jak to jest być integralną częścią roweru! I tak przy wsparciu Adiego, tydzień później miałam już własne buty na szosę!

edi_02

Pierwsza jazda w butach szosowych.

To miała być prawdziwa próba ognia, która w rezultacie okazała się w dechę frajdą! Wpięcie i wypięcie butów jest dziecinnie proste – a do tego najbardziej się bałam. Należy jednak mieć na uwadze jedną bardzo ważną zasadę, trzeba o tym po prostu pamiętać! Ja już raz zapomniałam i to na jeździe próbnej tuż przed sklepem Kolarski.eu. Robiąc nawrotkę, wypięłam lewą nogę, zatrzymałam się widząc nadjeżdżającego rowerzystę zza moich pleców i zapomniałam o prawej stopie. W ułamku sekundy wylądowałam na chodniku i stłukłam sobie kolano. Na początku wyglądało to niegroźnie, ale siniak utrzymuje się do dziś.

Wróćmy jednak do wspomnień z trasy w okolicach Kampinosu. Od początku bałam się, że zaliczę kolejny upadek, tyle że przy dużo większej prędkości. Moja pierwsza wywrotka trochę napędziła mi stracha. Ku mojemu zaskoczeniu na mojej 60 kilometrowej trasie spotkałam wielu kolarzy, no i pomyślałam sobie, że głupio by było najeść się wstydu przed innymi. Poszło całkiem sprawnie, buty na starcie bardzo szybko wskoczyły w pedały, a przy każdym postoju bez problemu, jednym ruchem, odchylając piętę w bok stopa była już wolna. Średnia prędkość z całej jazdy wyniosła ok. 30km/h czyli bardzo przyzwoicie. Od samego początku poczułam się integralną częścią roweru, momentami bałam się że za bardzo chwieję się na boki, ale z każdym kilometrem było coraz lepiej. Edi i ja tworzymy całkiem niezły tandem! To dopiero początki naszej współpracy, więc doświadczenie mam jak na razie marne, ale czuję, że polubimy się na dobre.

edi_05

To jak szybko i z jaką lekkością można złapać wiatru w żagle przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jedynym minusem z mojego treningu były przymusowe postoje na wydłubywaniu much z oczu 😀 Powoli będzie trzeba zacząć kompletować rowerową stylówkę, włącznie z okularami, które jak mogłam się przekonać nie są tylko fajnym gadżetem kolarza.

Czas również zacząć myśleć o trenażerze, żeby wykręcić swoje do wiosny!