wpis37_2

poBiegnij Warszawo na życiówkę

Za Nami już trzecia wspólna edycja tej imprezy. Pierwsza w 2012 roku była jednocześnie moim debiutem w biegu ulicznym. Adi był już nieco bardziej zaprawiony w bojach i to właśnie dzięki niemu przygoda z bieganiem zaczęła się na dobre. Bądź, co bądź to właśnie dzięki tej imprezie nasze relacje mocno się zacieśniły, a dystans zaczął się skracać. Jednym słowem bieganie zbliża.

Tradycyjnie już, wydarzenie to przyciągnęło masę ludzi, a całe miasto roiło się od jaskrawo – żółtych koszulek. W okolicach Pepsi Arena, bo tam usytuowane zostały przebieralnie, depozyt, scena, start oraz meta było naprawdę bardzo tłoczno. Wydawałoby się, że w takich warunkach trudno kogokolwiek znaleźć, a raczej bardzo łatwo się zgubić. Tymczasem, niemal na każdym kroku spotykaliśmy znajome twarze. Tuż po dojściu na miejsce, z uśmiechem na twarzach przywitali nas redaktorzy Polska Biega. Super! O ile Magdę mieliśmy okazję poznać już znacznie wcześniej, tym razem mogliśmy zobaczyć jak wygląda (anonimowy dotychczas dla Nas) Paweł. Krótka rozmowa, wspólne zdjęcie i każdy z nas popędził na rozgrzewkę.

wpis37_1

Brawa dla organizatorów, że tym razem pojawiły się strefy czasowe. Zdecydowanie to był bardzo dobry pomysł, zwłaszcza w strefie, która startowała, jako pierwsza, czyli poniżej 45 min. Tam właśnie się ustawiliśmy. Oczywiście z racji bardzo dużej frekwencji, momentami było trochę ciasno – szczególnie na początku, mimo to o niebo lepiej niż podczas zeszłorocznej edycji. Tym razem nie było potrzeby przeciskania się i wymijania innych po pasie zieleni. Nie licząc Adiego, który pędził z kamerką by potem zatrzymać się i uchwycić kilka ujęć. Właściwie jego bieg był trochę interwałowy z kilkunastosekundowymi przerwami na nagrywanie. Ja natomiast biegłam własnym tempem z założeniem uzyskania czasu poniżej 45 min.

Podobnie jak w Biegu Wegańskim, postanowiłam biec bez kontroli czasu. Zegarek włączyłam jedynie na linii startu i wyłączyłam na mecie. Trasa biegu była dość przyjazna, jedynym utrudnieniem był podbieg na ul. Spacerowej i tu tempo wszystkich zawodników nieco spadło. Na każdego, kto już pokonał ten podbieg, czekał głośny doping kibiców. Wg mnie takie punkty z wcześniej zorganizowaną muzyką i motywującymi okrzykami to świetny pomysł. Ku mojemu zaskoczeniu całą trasę biegło mi się bardzo dobrze, a mijając kolejne kilometry nie miałam poczucia, że na ostatnim odcinku może zabraknąć mi sił. Przez cały dystans towarzyszyli mi właściwie sami Panowie, którzy chyba bardzo się ze mną zsolidaryzowali bowiem na ostatnim kilometrze dodawali mi otuchy. Tuż przed metą, poczułam że jestem naprawdę zmęczona i mimo (wg mnie) szybkiego finiszu, marzyłam jedynie o dotarciu do mety. Bez wątpienia wybawieniem dla wszystkich biegaczy był dość duży zbieg tuż przed końcem trasy. Kiedy przekroczyłam metę i spojrzałam na zegarek, pojawiła się radość. Nie wyglądałam chyba jednak najlepiej bo podbiegł do mnie ktoś z ekipy medycznej i zapytał czy wszystko w porządku. Uzyskany wynik 42 min. 29 sek. sprawił, że bardzo szybko nastąpiła pełna regeneracja. Od dziś jest to mój nowy rekord życiowy na dystansie 10 km!!!! Nawet się trochę wzruszyłam, potem jednak nerwowo wyczekiwałam Adiego. Okazało się, że po zakończonym biegu przycupnął sobie tuż przy mecie i filmował innych. Każde z nas było bardzo zadowolone. Adi ukończył bieg bez bólu stopy, a przy tym nagrał mnóstwo ciekawych ujęć. Ja natomiast uzyskałam najlepszy wynik ever, zajmując 20 miejsce wśród wszystkich kobiet!!

W „miasteczku biegaczy” spędziliśmy jeszcze trochę czasu, ale ten czas minął bardzo szybko w przyjemnym towarzystwie. Udało nam się spotkać kilka osób z Biegu Wegańskiego, m.in. zawodnika, biegającego w stroju Banana. Człowiek z dużym dystansem do siebie, który jest żywą promocją diety wegańskiej i zaskarbia sobie sympatię nie tylko małych dzieci.

Po aktywnej niedzieli wspólnie z naszym wiernym kibicem, fotografem i pomocą techniczną w jednej osobie poszliśmy na zasłużoną pizzę.

To był bardzo udany dzień! Przed nami jeszcze tylko jeden zaplanowany start. W przyszłym tygodniu będziemy mieli okazję nawdychać się dużej ilości jodu, a potem dajemy odpocząć naszym zabieganym nogom.

Tymczasem zapraszamy do galerii z biegu: Biegnij Warszawo