wpis14_1

Razem, a jednak osobno. Na królewskim Dystansie

Prawdziwy stres zaczął się już dzień wcześniej. Sobotni poranek zaowocował w pięknie wysprzątane mieszkanie. Nieświadomie robiliśmy wszystko, żeby choć na chwilę odsunąć myśli o maratonie. Wieczorem, kiedy pakiety były już odebrane, sprawdziliśmy swój biegowy sprzęt, starając się zorganizować wszystko tak, by uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek tuż przed startem. Temat był tylko jeden: maraton, maraton, maraton!!!Budzik punkt 6:00 delikatnie dał do zrozumienia, że wreszcie nadszedł ten moment! 13 kwietnia, czas wielkiego sprawdzianu. Dzień, który na długo pozostanie w pamięci. :-) Będąc na miejscu, w okolicach miasteczka Orlen Warsaw Marathon spotkaliśmy się z naszymi kibicami. Wielkie dzięki za wsparcie na trasie dla Magdy, Mileny, Marty, Michała i Piotrka. 😉 Po pozostawieniu rzeczy w depozycie, nadszedł czas na krótką rozgrzewkę. Trucht, kilka skipów i rozciąganie. Dalej już razem z tłumem „płynęliśmy” w kierunku linii startu.

Głównym założeniem był wspólny bieg przez cały dystans 42,195 km. Niestety mijające kilometry zweryfikowały nasz plan. Po przekroczeniu linii startu z racji dużego tłoku rozpoczął się bieg wymagający dużego skupienia tak, aby jedno nie zgubiło drugiego z zasięgu wzroku. Do 22 km tempo narzucała [Aga]. Tu przydało się doświadczenie biegowego partnera [Adi] i świadomość, że do przebiegnięcia jest jeszcze ok. 20 km. Według jego wskazówek należało zmniejszyć tempo biegu, które miejscami dochodziło nawet do 4:50/km, tak aby dostosować je do 5:00/km (i słusznie). Przy takich emocjach trzeba pamiętać o zdrowym rozsądku. Nie da się ukryć, że druga część biegu wymaga znacznie większego wysiłku i walki ze swoimi słabościami.

wpis14_2

Jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Wiemy, że każde z nas na tak długim dystansie musi biec swoim rytmem. Dostosowanie się do drugiej osoby i jego tempa może stać się bardzo męczące. Każde z nas ma inne potrzeby. Jedno wydłuża krok na podbiegu, drugie go skraca. To samo dzieje się podczas zbiegu gdzie trasa charakteryzuje się dużym spadkiem. Kolejnym punktem, który nas różni to zapotrzebowanie na wodę, banany, żele energetyczne czy izotoniki. Kiedy [Adi] zatrzymuje się na doładowanie węglowodanami w postaci bananów, [Aga] zwalnia i czeka… Innym razem [Aga] potrzebuje napić się wody i znacznie zwalnia, co powoduje dekoncentracje drugiego biegacza [Adi]. Na trasie nie zawsze był czas na informowanie siebie nawzajem o nagłej potrzebie, co wprowadzało małe zamieszanie. W okolicach 24 km podjęliśmy bardzo trudną dla nas decyzję. Rozdzielamy się i każde biegnie na swój rachunek. Zrobiło się smutno i trochę nieswojo, poleciały łzy… Szybko jednak wzięliśmy się w garść i choć osobno biegliśmy dalej.

W okolicach 30 km Aga spokorniała. Rozpoczęła się walka z samą sobą. Myśli wirowały, pojawił się strach czy da radę. Od tego momentu kilometry zaczęły się nieco dłużyć. Cenny był każdy łyk wody, żele energetyczne i orzeźwiająca gąbka na kark.

Na 25 km Adi opadł z sił, a po głowie chodziła mu tylko jedna myśl: „Już nie chcę”. W biegu utrzymywała go jednak świadomość, że przed nim biegnie Aga. Szybkie doładowanie bananami, czekoladą i żelem spowodowało przywrócenie sił i stopniowe odrabianie zaległości. Kibice dodawali energii. Jednym z nich była Magda Sołtys, która przy 32 km minęła biegaczy na dwuśladzie, krzycząc do Adiego „[cenzura] tempo, utrzymaj je!”. Kilka kilometrów dalej, kiedy już wyszukiwało się wzrokiem stadionu, spośród tłumu Adi usłyszał: „Aga jest tuż przed Tobą!”. Tak, to byli Weronika i Michał, nasi trenerzy z 12tri.pl.

Kiedy Aga skończyła bieg, nogi ugięły jej się ze zmęczenia. Po chwili na metę wbiegł Adi. Udało się! W końcu mogliśmy cieszyć się razem z pokonanego królewskiego dystansu. Osiągnięte wyniki dają dużego kopa i mnóstwo satysfakcji. Debiut Agi to rezultat: 3:32:17. Adi natomiast znacząco poprawił swój dotychczasowy rezultat: 3:34:30!!!

Teraz czas na regenerację sił!