wpis57_1

X Bieg Wedla – bieganie vs kibicowanie

Kibicowanie jest jednak trudne, dlatego teraz podwójnie podziwiam i doceniam osoby, które wspierają swoich bliskich biegaczy na trasie. Sama uwielbiam ten sport, uwielbiam biegać, zwłaszcza że to nasza wspólna pasja z Adim. Zazwyczaj razem zapisujemy się na różne imprezy i wspólnie zmagamy się na tych samych dystansach. Nieodłącznym elementem każdej z nich jest wspólny odbiór pakietów, analiza swoich oczekiwań oraz rozgrzewka tuż przed biegiem. Po przekroczeniu mety rozmawiamy o trasie i ogólnych wrażeniach dotyczących biegu.

W sobotę odbył się już X jubileuszowy Bieg Wedla. W poprzedniej edycji pobiegliśmy razem. W tym roku wkradło się małe nieporozumienie. Zapisaliśmy się oboje z tym, że jedno z nas nie opłaciło startu w terminie. Jakież to było zdziwienie kiedy, nagle okazało się że nie ma mnie na liście osób startujących. Na początku liczyliśmy po cichu na wznowienie zapisów, później że nie wszystkie pakiety zostaną odebrane i opłacę bieg na miejscu. Ostatecznie stwierdziliśmy, że pobiegnie tylko Adi i nie ma co kombinować.

Rekompensując sobie udział w imprezie postanowiłam porządnie się zmęczyć i w rezultacie treningowo pokonałam 18 km w śr. tempie 5:10 min/km.

Bieg Wedla tradycyjnie odbył się w Parku Skaryszewskim. Zawodnicy mieli możliwość wyboru trasy liczącej 5,5 km oraz 9 km. Dla najmłodszych przewidziany był bieg na dystansie 1,86 km oraz 0,25 km. Dzięki takiej kombinacji w imprezie spokojnie mogła wziąć udział cała rodzina. Kiedy jedni biegali, drudzy dzielnie wspierali ich na trasie. Podobnie było u nas.

Dla biegaczy pogoda z pewnością nie była dokuczliwa. Nieco mniej komfortowo mieli Ci którzy czekali na swoich sportowców już na mecie, a jedynym wysiłkiem był doping w postaci głośnych okrzyków i próba zrobienia kilku zdjęć. Temperatura bliska zeru solidnie dała mi w kość i porządnie zmroziła odkryte dłonie… Ale czego się nie robi w ramach wsparcia bliskiej osoby. Na szczęście wszyscy mogli liczyć na gorącą kawę i słodką czekoladę do picia.

Adi obiecał, że da z siebie wszystko. Tradycyjnie jeszcze przed startem analizował jakie tempo biegu będzie dla niego optymalne, a przede wszystkim satysfakcjonujące. Uwielbiam te Jego wyliczenia! Ja z reguły stawiam na swoje samopoczucie, a czasem nawet nie kontroluję średniego tempa biegu. Założenia to jedno, a osiągnięty wynik i tak zazwyczaj weryfikuje się sam podczas biegu. Ostatecznie Adi na dystansie 5,5 km uzyskał czas 21:36, a na dystansie 9 km 38:23. To bardzo dobre rezultaty. Najważniejsze, że podczas obu startów nie zabrakło siły, a ogólne samopoczucie rokuje kolejne progresy. W końcu jedno z Nas musi złamać te piekielne 40 min na 10 km. Do tej pory takie szanse zdecydowanie wykazuje Adi.

Sezon wiosenny zbliża się wielkimi krokami i takimi właśnie będziemy bić swoje rekordy!