Jak wrócę, ma Cię tu nie być!

Jeszcze trochę czasu jest, bo jest prawda? 13 kwietnia zbliża się jak na razie powoli, ale adrenalina już teraz jest nieco podniesiona. Treningi są coraz bardziej intensywne, a założenia, jakie rozpisują nasi trenerzy wymagają od nas zwiększania kontroli podczas biegu. Bywają takie treningi, które wykonuje się zaskakująco dobrze. Są jednak też dni, gdzie często zmęczeni po pracy, po godzinnym powrocie do domu komunikacją miejską najchętniej zasiedlibyśmy na kanapie. Wtedy trzeba podjąć szybką decyzję. Wychodzimy!

Weekend to czas kiedy możemy wybrać porę dnia na sportowe eskapady. :-)Niedzielny trening okazał się wyczerpujący, ale tego właśnie się spodziewaliśmy. Potrzebna była pełna mobilizacja bowiem 2,5 godziny biegu w tempie 5’-5’20/km wchodzi w nogi. Niestety nie udało się nam zrobić treningu razem, ale jak się okazuje mimo tego jesteśmy w stanie wzajemnie odpowiednio się zmobilizować. Jedno z nas zrobiło wybieganie w ciągu dnia, korzystając z uroków dziennego światła [Aga], drugie tradycyjnie biegało już po zmroku [Adi]. W ten sposób oboje wyznaczyliśmy dwie różne trasy. Jedna z nich to głównie las i miękkie podłoże, którego zdecydowanie brakuje na co dzień. Biegało się bardzo dobrze, mimo wielu obaw przed rozpoczęciem [Aga]. Do szczęścia brakowało jedynie słonecznej pogody. :-) Taka ilość kilometrów pozwoliła na dotarcie z Tarchomina m.in. do Lasku Bielańskiego, co przywołało bardzo miłe wspomnienia. :-)Druga trasa to głównie miejskie chodniki. Nie oznacza to jednak, że wybieganie nie dostarczyło wielu wrażeń [Adi]. Stolica nocą jest bardzo urokliwa, o ile nie znajdziesz się późnym wieczorem w okolicach ulic Ząbkowskiej i Kijowskiej. Wtedy dynamika biegu momentalnie wzrasta i nie ważne, że masz już za sobą paręnaście kilometrów. 😉 Głównym założeniem biegu było jednak utrzymanie odpowiedniego tempa i omijanie czerwonych świateł, dzięki temu trasa weryfikowała się na bieżąco.

Podczas treningu mieliśmy również za zadanie sprawdzić jak nasze organizmy reagują na żele energetyczne. Stwierdzamy jednogłośnie, że o ile to nie siła podświadomości, sprawdzają się rewelacyjnie. Dodają energii, łatwo się wchłaniają i nie obciążają żołądka. Jedynym minusem są klejące dłonie, oboje nie uniknęliśmy lepkich łapek 😀

Tytuł naszego postu nawiązuje właśnie do wzajemnej mobilizacji. Po męczącej podróży i późnym powrocie do domu było blisko by odpuścić sobie trening [Adi]. Jedno było pewne, trzeba było zastosować odpowiednie środki. Wychodząc po zakupy (po słuszną nagrodę) [Aga], karnym spojrzeniem powiedziała mimo chodem: „jak wrócę, ma Cię tu nie być!”. Metoda okazała się skuteczna. 😉 W rezultacie, mimo że osobno udało nam się zrobić wybieganie w identycznym tempie 5’02/km. To się nazywa zgrany team.